Wydanie pierwszej książki zawsze było trudne. Znane są opowieści o wybitnych pisarzach, którzy w młodości miesiącami lub nawet latami szukali życzliwego wydawcy. Z poświęceniem pracowali nad kolejnymi wersjami swych dzieł, wielokrotnie je przerabiali, by ostatecznie powrócić do oryginału; wysyłali kopie do kilku, kilkunastu oficyn, wchodzili w alianse z krytykami lub doradcami literackimi, by za pomocą listów polecających wkupić się w łaski decydentów. J.D. Salinger usłyszał od jednego z edytorów, że główny bohater jego powieści „Buszujący w zbożu” jest za mało wyrazisty, czytelnik nie może go sobie wyobrazić, przez co historia bardzo szybko mu się nudzi. Agatha Christie przez pięć lat odchodziła z kwitkiem z każdego spotkania z redaktorami oficyn specjalizujących się w publikacji kryminałów. „Dublińczycy”, zbiór opowiadań Jamesa Joyce’a, odrzucono dwadzieścia dwa razy, przy czym każde uzasadnienie zawierało inne argumenty, często podważające opinie ekspertów, którzy wypowiadali się na temat książki wcześniej.
Dziś, w czasach sprawnie działających instytucji wydawniczych i dużych firm dystrybucyjnych, powinno być łatwiej. Ale nie jest. Wielu wydawców rezygnuje z druku debiutanckich książek, a to dlatego, że inwestycja w nieznanych pisarzy zawsze wiąże się z ryzykiem i dodatkowymi kosztami. Ich książki, nawet jeśli są wybitne, trzeba wypromować, by czytelnicy ich nie przegapili. Margaret Atwood mawia, że debiutanckie dzieło (ale nie tylko ono) jest jak list w butelce dryfujący po oceanie. Czasem – ale tylko czasem – ktoś przypadkiem je wyłowi i poinformuje innych o jego istnieniu. O wiele łatwiej wydawać książki twórców znanych i uznanych, mających własną publiczność czytelniczą. Efektem takiego podejścia może być zahamowanie rozwoju literatury. Nowe głosy, eksperymentujące z językiem i formami opowieści, proponujące inne spojrzenie na rzeczywistość, zajmujące się ignorowanymi aspektami naszych społecznych, politycznych, ale też emocjonalnych i egzystencjalnych światów, są niezbędne dla utrzymania dynamicznego rozkwitu polskiej sceny literackiej. Mówiąc wprost: debiutanci i ich wydawcy (ci, którzy gotowi są podjąć ryzyko) potrzebują wsparcia.
Program Promotorzy Debiutów skierowany jest do oficyn wydawniczych, które zdecydowały się na publikację debiutanckiego utworu (powieści, zbioru opowiadań lub esejów, tomu wierszy, książki dla dzieci, a nawet powieści graficznej), ale nie mają w swoich zasobach finansowych wystarczających środków na pokrycie kosztów wydawniczych. Istnieją już podobne konkursy, np. te, które organizuje Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego, promując czytelnictwo i druk książek. Nie wszyscy jednak mogą się do tych konkursów zgłosić, ponieważ w myśl ministerialnych przepisów mali i średni wydawcy, których nie stać na prowadzenie stałej księgowości, nie spełniają kryteriów selekcji. Ich wnioski odrzucane są z powodów formalnych. W przypadku Promotorów Debiutów nie ma takiego ograniczenia. Liczą się świetni pisarze, znakomite dzieła oraz zapał wydawców.
Instytut Książki i Fundacja Tygodnika Powszechnego oraz Partnerzy Konkursu: Festiwal Conrada, Krakowskie Biuro Festiwalowe i „Tygodnik Powszechny” zapraszają wydawców do udziału w tym wyjątkowym konkursie.